Image via Wikipedia
Rodzice niepełnosprawnych dzieci zasypują premiera pocztówkami z wakacji. Wysyłają je ze swoich domów, w których co roku spędzają lato, bo nie stać ich na żaden wyjazd
Sebastian ma osiem lat i wszystko rozumie, chociaż w rozmowie z obcymi mówi tylko tak albo nie. Gdyby władał dłonią, sam wypisałby tę kartkę z Dąbrowy Górniczej do rządu. Pocztówka z wakacji do premiera oraz ministrów od finansów, gospodarki i polityki społecznej to akcja Forum Rodziców Dzieci Niepełnosprawnych "Razem Możemy Więcej". Właściwie matek, bo to one najczęściej rezygnują z pracy, gdy rodzi się dziecko wymagające stałej, długotrwałej opieki. Mają szczęście, gdy ojciec dziecka nie ucieknie i gdy zarabia dobrze. Pocztówki wysyłają z domu, gdzie spędzają każde wakacje.Marzena Malinowska pracowała zawodowo, zajmowała się zarządzaniem i marketingiem. Dzisiaj brakuje jej pracy, kontaktów z ludźmi, spokojnego myślenia o emeryturze. Praca nie przeszkadzała jej w wychowaniu Moniki, która ma dzisiaj 16 lat, bo córka była zdrowa. Urlopy spędzała z córką i mężem nad morzem albo w górach.
Sebastian zaraz po urodzeniu przeszedł sepsę, która odbiła się porażeniem mózgowym. Uczy się w ośrodku szkolno-wychowawczym, żeby nie tracić kontaktu z rówieśnikami. Intelektualnie rozwija się na poziomie zdrowych rówieśników, ale fizycznie nie jest samodzielny. Życie Marzeny zmieniło się przez to diametralnie. Z pracą koniec, bo syna trzeba myć, karmić, przewijać, uczyć chodzić, siedzieć, mówić, przełykać, prawidłowo oddychać. Żaden pracodawca nie dałby jej 50 dni urlopu rocznie, żeby mogła pojechać z Sebastianem na trzy turnusy rehabilitacyjne. Te turnusy to teraz jedyne wyjazdy Marzeny. Na jeden jeździ z mężem, żeby mogli pobyć razem. Córka odpoczywa osobno.
Na wspólne wakacje Malinowskich nie stać. Od państwa nie dostają nawet wystarczającej ilości pampersów dla Sebastiana. Na urządzenie do nauki chodzenia dostali 60 procent dofinansowania, ale 10 tys. zł reszty musieli znaleźć sami. Na specjalny rower za 1700 zł nie dostali nic.
Rodzicowi, który nie może pracować ze względu na opiekę nad chorym dzieckiem, przysługuje świadczenie pielęgnacyjne. Tak jakby pensja, bo wraz ze składką emerytalno-rentową. Ale trzy razy niższa od najniższej krajowej - wynosi 420 zł. W dodatku jej przyznanie zależy od dochodu na osobę w rodzinie, który nie może być większy niż 583 zł. Malinowscy przekraczają ten próg o 60 zł.
Rodzice z forum.razem-mozemy-wiecej.com.pl czują się zmuszani do ubóstwa. Domagają się reformy: zniesienia kryterium dochodowego i podniesienia wysokości świadczenia do 52 proc. brutto minimalnego wynagrodzenia. Wspiera ich w tym poseł Marek Plura. - Ale rząd odmawia, zasłaniając się kryzysem - mówi Marzena.
Matki prosiły premiera o spotkanie - bezskutecznie. Dlatego zasypały go pocztówkami. Poskutkowało - rząd obiecuje podnieść świadczenia o 100 zł. Dla matek to za mało. Na 9 września planują marsz milczenia i pikietę pod kancelarią prezesa Rady Ministrów. Pojadą bez dzieci, żeby ich nie męczyć. Przejdą Alejami Ujazdowskimi z pustymi wózkami.
- Powtarzają nam, że wychowanie dzieci to obowiązek rodziców. Ale tu nie chodzi tylko o wychowanie Sebastiana. Moniki w jego wieku już nie musiałam tak pielęgnować, sama jadła, myła się, chodziła do szkoły, odrabiała lekcje, wychodziła na podwórko. Ja jeszcze nie mam najgorzej. Znam matki, które cewnikują, odsysają, respirują, robią iniekcje dożylne, są pielęgniarkami dla swoich dzieci. Chcemy, żeby nasze dzieci stały się jak najbardziej samodzielne i nie były obciążeniem dla państwa. Niepełnosprawne dziecko w domu opieki społecznej kosztuje średnio 4 tys. zł - mówi Marzena.
[http://miasta.gazeta.pl]
0 komentarze:
Prześlij komentarz