niedziela, 25 października 2009

Coraz większe kłopoty na Okęciu

0 komentarze


W październiku już dwukrotnie pasażerowie przylatujący i odlatujący z warszawskiego lotniska Okęcie mieli przedsmak tego, co ich może czekać podczas jesienno-zimowych podróży


Loty odwołane i opóźnione, samoloty przekierowane na inne lotniska. Straty dla linii lotniczych i podróżnych, którzy muszą zmieniać plany, nie zdążają na kolejne połączenia. I kolejne opóźnienia rejsów, które narastały przez cały dzień, bo linie traciły swoje tzw. działki czasowe, czyli ściśle ustalony czas startu i lądowania. Okęcie, lotnisko które spośród wszystkich polskich portów lotniczych obsługuje najwięcej startów i lądowań, jako jedyny port w Polsce dysponuje II kategorią Instrumental Landing System (ILS), pozwalającą na operacje w trudnych warunkach atmosferycznych. Teoretycznie.

Praktycznie działa tylko system na niższym poziomie. — Mamy problem z sygnałem, który nie dochodzi do samolotów. Sygnał radiowy wychodzący z urządzenia na ziemi jest silny, ginie jednak w drodze do samolotu — mówi Jakub Mielniczuk, rzecznik Portów Lotniczych, przedsiębiorstwa zarządzającego Okęciem. Właśnie dlatego 14 października w ciągu 2 godzin od 10 rano do południa 12 samolotów, głównie Lotu, zamiast na Okęciu musiało lądować w Łodzi i Poznaniu, oraz podkrakowskich Balicach, gdzie także padał śnieg, ale problemów z lądowaniem nie było. Jak powiedział „Rz” rzecznik Lotu, Andrzej Kozłowski, linia musiała wydać ponad 100 tys. złotych tylko z tytułu konieczności opłacenia noclegów i posiłków dla pasażerów, którzy nie mogli zgodnie z planem dotrzeć do miejsca przeznaczenia.

— Staramy się ten problem rozwiązać z Polską Agencją Żeglugi Powietrznej od prawie roku. Specjaliści, którzy się tym zajmują najpierw stwierdzili, że przyczyną zakłóceń może być jedno z ogrodzeń. Przesunęliśmy je, jednak sytuacja się nie poprawiła. Kolejna koncepcja zakładała, że sygnał blokują drzewa. Wycięliśmy je, co jednak nie poprawiło sytuacji — wyjaśnia Mielniczuk.

Jak dodaje port docelowo chce mieć trzecią, najwyższą kategorię ILS. Będzie to inwestycja wynikająca z chęci podniesienia prestiżu niż z faktycznych potrzeb. Ale bez tego warszawskie lotnisko nawet nie ma co marzyć, aby stać się liczącym się portem przesiadkowym.

Zdaniem władz Okęcia w roku zdarzają się zaledwie kilka dni, w których widoczność jest tak ograniczona, że do wylądowania niezbędny jest ILS trzeciej kategorii. — Nawet jeżeli u nas będzie odpowiedni sprzęt nie jest powiedziane, że wszyscy piloci którzy latają do Warszawy będą mieli uprawnienia do korzystania z niego, a samoloty będą wyposażone w urządzenia zdolne odbierać sygnał — podsumowuje Kuba Mielniczuk.

Tymczasem linie lotnicze oceniają Okęcie jako lotnisko niedoinwestowane. Sebastian Mikosz, prezes Lotu nie może się nadziwić jak to jest możliwe, aby w szczycie sezonu remontowano przez miesiąc jeden z dwóch pasów startowych. Jeszcze większe utrudnienia czekają linie i pasażerów w czasie remontów obydwóch pasów warszawskiego lotniska zaplanowanych na trzy weekendy września 2010.

Spośród polskich portów nad uzyskaniem drugiej kategorii pracują krakowskie Balice. — Nie jest to kwestia najbliższych miesięcy, jednak inwestycje już trwają — mówi Justyna Zajączkowska z biura prasowego portu lotniczego w Krakowie. Kategoria lotniska nie zależy od samego urządzenia ILS, ale i od infrastruktury jaką dysponuje port. Stąd krakowskie inwestycje w budowę łącznika między płytą postojową a drogą startów i lądowań czy w świetlny wskaźnik ścieżki schodzenia PAPI.
















[rp.pl]

sobota, 24 października 2009

Pociągiem na Okęcie za trzy lata

0 komentarze


Koleją na lotnisko pasażerowie powinni jeździć już od pół roku. Jednak PKP Polskie Linie Kolejowe dopiero we wtorek będą mogły podpisać umowę z wykonawcą prac.

Wszystko przez kilkuletnie opóźnienie firmy, która przygotowała projekt. Najniższą ofertę w przetargu na budowę łącznika z linią radomską, dzięki której będzie można dojechać z lotniska do centrum miasta, złożyło konsorcjum pod przewodnictwem Bilfinger Berger. Umowa opiewa na kwotę prawie 234 mln zł brutto. Pierwotnie PKP PLK zakładały, że budowa torowiska będzie kosztować ponad 350 mln zł. Pasażerów chcą wozić zarówno składy Kolei Mazowieckich, jak i SKM. Prace potrwają 20 miesięcy. Pierwsi pasażerowie dojadą na Okęcie w połowie 2011 roku.










[zw.com.pl]

piątek, 23 października 2009

Awaria ILS sparaliżowała łódzkie lotnisko

0 komentarze


Samolot z Londynu miał wylądować w czwartek na łódzkim lotnisku przed godz. 15.

Pilot dwukrotnie okrążył pas startowy, po czym podniósł maszynę i odleciał w kierunku Katowic. Powód: poważna awaria, która sparaliżowała w czwartek łódzkie lotnisko. Zepsuł się ILS, czyli radiowy system nawigacyjny wspomagający lądowanie samolotu w warunkach ograniczonej widzialności i niskiego zachmurzenia.

- Pogoda była bardzo dobra, brak mgły, odpowiedni pułap chmur. Ale w sytuacji, gdy nie działał ILS, decyzja o lądowaniu należała do pilota samolotu Ryanaira. Kapitan wolał polecieć do Katowic - mówi Katarzyna Dobrowolska, rzeczniczka portu im. Reymonta w Łodzi.

Na pokładzie było 173 osób, w tym trójka niemowląt. Z Katowic odebrały ich dwa specjalnie podstawione autokary. Do Łodzi wyjechali dopiero o 17.30. Podróż trwała 4 godziny.

Tymczasem w Łodzi kłębił się tłum oczekujący na przylot bliskich a także 178-osobowa grupa podróżnych, którzy tym samym samolotem o 15.20 mieli polecieć do Londynu. Gdy okazało się, że lotu z Łodzi nie będzie, część z nich przebukowała bilety i jeszcze wczoraj o godzinie 22.30 odleciała na Wyspy z Wrocławia. Część poleci dziś po południu z Poznania. Duża grupa zrezygnowała z lotu, odbierając w kasie pieniądze.

Co dalej? Wygląda na to, że awaria ILS jest bardzo poważna. Nikt z łódzkiego portu nie chciał podawać wczoraj szczegółów. Wiadomo jednak, że specjaliści zostaną ściągnięci aż ze stolicy. - ILS należy do Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej. Agencja ma swój oddział w Łodzi, ale najwyraźniej awaria tak duża, że uznano, iż musi się nią zająć ekipa z Warszawy - dodaje Katarzyna Dobrowolska.

W piątek o godzinie 9.05 na łódzkim lotnisku powinien wylądować samolot z Warszawy do Wiednia. Później 10.05 lądować powinien salolot z Wiednia do Warszawy. Z kolei o godz. 15 spodziewany jest rejs z Londynu. Tylko od decyzji pilotów będzie zależało, czy zechcą lądować bez systemu naprowadzania.








[lodzkie.naszemiasto.pl]

czwartek, 22 października 2009

Tunel na Okęcie? Czekamy na decyzję ministra

0 komentarze


Choć budowa torów kolejowych do warszawskiego lotniska ma już dwa lata opóźnienia, urzędnicy czekają właśnie na wolny termin w kalendarzu ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka, by zorganizować fetę z okazji podpisania umowy z wykonawcą.

O brakującym odcinku 1,5 km torów na lotnisko słychać od wielu lat, ale roboty wciąż nie mogą się zacząć. Dzięki niemu pasażerowie mogliby dotrzeć z centrum na Okęcie w ciągu 20 minut. Dwa lata opóźnienia miało projektowanie łącznika. Kiedy w końcu czerwca otwarto oferty firm chętnych do jego budowy, wydawało się, że inwestycja może się zacząć. Nic z tego. Choć minęły już prawie cztery miesiące, umowa wciąż nie została podpisana i koparki nie mogą wjechać na plac robót.

Wprawdzie po wybraniu najtańszej oferty, którą złożył Bilfinger Berger zaprotestowała spółka Torpol, ale już po kilku dniach protest został odrzucony. Firma nie odwoływała się do kolejnych instancji. Niestety, wcześniej spółka PKP PLK aż siedem tygodni analizowała oferty. Dla porównania w przypadku przetargów na autostradę A2 drogowcom zajęło to niecałe dwa tygodnie. Czyżby budowa łącznika na Okęcie nie była priorytetowa?

- Ta inwestycja ma spore opóźnienie, więc zależy nam na jak najszybszym podpisaniu umowy. Ostatnio musieliśmy jednak czekać na kontrolę przetargu przez ministerstwa Finansów i Infrastruktury - mówi Zbigniew Szafrański, prezes spółki PKP Polskie Linie Kolejowe. Według jej rzecznika Krzysztofa Łańcuckiego kontrole skończyły się w poniedziałek i umowa zostanie popisana "jeszcze w październiku".

Związani z inwestycją budowlańcy mówią nieoficjalnie, że kolejarze, którzy ostatnio nie mogą się pochwalić zbyt wieloma sukcesami, chcą z tej okazji przygotować małą fetę. A przygotowania do imprezy muszą potrwać. W spółce PKP Polskie Linie Kolejowe przyznają, że terminy trzeba tak zgrać, by odpowiadały ministrowi infrastruktury Cezaremu Grabarczykowi. - Dlatego umowa będzie podpisana w ostatnim tygodniu października albo w pierwszych dniach listopada - przewiduje Kazimierz Peryt, który spółce w PKP Polskie Linie Kolejowe zajmuje się inwestycjami szykowanymi na mistrzostwa Euro 2012.

Wykonawca wejdzie więc na plac robót po skończeniu sezonu budowlanego. Zimą da się budować tylko wtedy, jeśli nie będzie większego mrozu i śnieżyc. Półtorakilometrowa łącznica kolejowa od stacji PKP Służewiec do lotniska ma być gotowa po 20 miesiącach, czyli pod koniec wakacji 2011 r. Na długości 1,2 km ma prowadzić w tunelu, który połączy się z gotową w stanie surowym podziemną stacją koło terminalu na Okęciu.











[miasta.gazeta.pl]

Nowe trasy z Warszawy do Barcelony i Eindhoven

0 komentarze


Wizz Air doda do swojej warszawskiej bazy czwarty samolot Airbus A320. Nowa maszyna zostanie włączona do ruchu 23 marca przyszłego roku.

Dzięki temu od 28 marca 2010 r. Wizz Air uruchomi loty z Warszawy do Barcelony i Eindhoven. Loty do Barcelony będą się odbywały dwa razy w tygodniu, do Eindhoven trzy razy.

Linia zwiększy też częstotliwość lotów na już istniejących trasach do Londynu Luton (do 21 połączeń tygodniowo), do Rzymu Fiumicino (7 połączeń tygodniowo) i Bolonii Forli (3 połączenia).

- Dodanie nowego samolotu do warszawskiej bazy jest częścią naszej strategii rozwoju w Polsce, gdzie jesteśmy i nadal będziemy liderem na rynku niskokosztowych przelotów. Poza tym przygotowujemy się już na Euro 2012 i więcej pasażerów, dlatego dodatkowy samolot bardzo się przyda – mówi "ŻW" Natasa Kazmer z Wizz Air.

Wizz Air planuje również przyspieszyć rozwój swojej bazy we Wrocławiu. Loty do Eindhoven, Bolonii Forli, Cork, Doncaster- Sheffield i Mediolanu Bergamo zostaną uruchomione już 19 marca 2010 r., a od 28 marca 2010 r. zwiększy się częstotliwość lotów do Londynu Luton z 4 do 7 połączeń tygodniowo.

Wcześniej przewoźnik planował te ruchy na lipiec 2010 r. Loty do Paryża Beauvais, Oslo Torf i Dortmundu rozpoczną się zgodnie z zapowiedzią jeszcze w grudniu 2009 r.

Tani przewoźnik zamówił 50 nowych maszyn A320. Będą dostarczane sukcesywnie do 2017 roku do baz w Polsce, na Węgrzech, w Bułgarii, Rumunii, Czechach i na Ukrainie.
















[zw.com.pl]

czwartek, 15 października 2009

Wycieczki z oferty TUI na sezon zima 2009/2010.

0 komentarze

TUI
Osobom, którym bliska jest zasada „podróże kształcą” TUI proponuje niezapomniane orientalne wycieczki z polskim przewodnikiem m.in. do: Chin, Indii i Tajlandii.

Wielbicielom wypoczynku w tropikach marka oferuje wyjazdy do egzotycznych zakątków świata m.in. Meksyku, Kuby, Dominikany, Wysp Zielonego Przylądka, Kenii i Sri Lanki. Oczywiście zimą na wszystkich czeka również piękne słońce: Madery, Maroka, Tunezji, Egiptu czy Wysp Kanaryjskich dostępne w odległości zaledwie kilku godzin lotu samolotem. Natomiast z myślą o miłośnikach białego szaleństwa w ofercie TUI znalazły się narciarskie kurorty Europy.

20 destynacji, w tym sześć czarterowych – Dominikana (Punta Cana), Kuba (Varadero), Meksyk, Wyspy Zielonego Przylądka, Kenia i Sri Lanka. 117 hoteli (w tym 22. nowe propozycje), a także 9 pasjonujących wycieczek obsługiwanych w języku polskim prezentuje nowy katalog z ofertą zimową TUI, zatytułowany „Dalekie Podróże”. Dla osób już teraz marzących o narciarskim szaleństwie w zimowych kurortach Europy TUI przygotowało propozycje wyjazdowe do Szwajcarii, Włoch, Austrii, Francji, Czech i Słowacji. Osobom chcącym spędzić urlop bliżej Europy na plaży pełnej słońca touroperator proponuje m.in. wyjazdy do Maroka, Tunezji, Egiptu, Izraela, na Maderę i Wyspy Kanaryjskie. Wszystkie te propozycje na sezon zimowy 2009/2010 mogą stanowić także doskonały pomysł na przywitanie Nowego Roku.
Wybierz się w dalekie podróże

Nowością zimowej oferty TUI są wycieczki objazdowe w języku polskim do orientalnych zakątków. Decydując się na jedną z nich możemy obejrzeć m.in. klejnoty Indii: Delhi, Taj Mahal w Agra, Mandawę i Jaipur podczas objazdu „Złoty Trójkąt”. Zwiedzanie z wypoczynkiem TUI połączyło w nowej wycieczce „Niesamowita Tajlandia”. Wielu niezapomnianych wrażeń dostarczy także wizyta na „Wschodniej Kubie” lub poznanie z bliska Meksyku w opcji „Skarby Majów”. Piękno afrykańskiej przyrody czeka na osoby, które skorzystają z oferty „Jambo Taita” – obserwacji dzikich zwierząt w Kenijskim rezerwacie Taita Hills. W ofercie TUI znalazły się również nowe trasy objazdu po Chinach. Perły architektury państwa środka: Pekin, Xian i Szangchaj obejrzą uczestnicy wycieczki „Trzy Miasta”. Uroki Chin i trzeciej pod względem długości rzeki świata – Jangcy poznamy wybierając się z kolei na objazd „Jangcyχńskie metropolie”.

Korzystaj z białego szaleństwa z TUI

380 obiektów w największych kurortach Szwajcarii, Włoch, Austrii, Francji, Czech i Słowacji. Do tego nowość oferty: szkółki narciarskie z mówiącym po polsku instruktorem. Dla wygody miłośników aktywnego wypoczynku w ofercie pojawiły się ski passy wliczone w cenę pobytu. To propozycja TUI dla tych, którzy nie wyobrażają sobie zimowego wyjazdu bez śniegu.
Odpocznij na bliskich i ciepłych plażach

Oczywiście dla tych, którzy wolą zamienić jesienne i zimowe chłody na piękne pełne słońca dni w ofercie TUI nie zabraknie kierunków takich jak: Wyspy Kanaryjskie, Egipt, Tunezja, Madera czy Maroko. Podczas gdy w Polsce za oknem robi się zimowa szaruga w tych krajach panuje iście letnia temperatura np. w listopadzie średnia temperatura powietrza w ciągu dnia w Egipcie to 24 st. C. Podobną temperaturę ma w tym okresie również woda. To idealne warunki by skorzystać ze słonecznego relaksu. Polacy coraz częściej decydują się na wyjazd w opcji all inclusive, która pozwala cieszyć się urokiem wakacji bez potrzeby wędrowania z portfelem na plaże. Wiele hoteli z katalogu TUI „Blisko i ciepło” proponuje właśnie tę opcję m.in.: Playa de Esquinzo, Playa de Janida i Costa Calma na Furteventurze, Losta Adeje na Teneryfie, Playa Blanca na Lanzarotte czy Playa de Ingless na Gran Canarii. Słoneczne kierunki podróży kuszą też opcjami wellness i family.











[national-geographic.pl]

poniedziałek, 5 października 2009

Wielka promocja na Okęciu

0 komentarze


Przedsiębiorstwo Państwowe Porty Lotnicze (PPL) wprowadza od 1 października na Okęciu nowy system opłat lotniskowych. Ma to poprawić konkurencyjność warszawskiego lotniska.

Nowe taryfy na Okęciu polegają m.in. na korzystniejszym systemie naliczania opłat za lądowanie dla niemal wszystkich typów samolotów i opłat hałasowych oraz rezygnacji z pobierania opłat postojowych za nocowanie samolotów na płycie lotniska.

Port wprowadza także megapromocję na trasy międzykontynentalne. Linie, które zdecydują się otworzyć nową trasę pozaeuropejską, przez dwa lata będą płacić tylko 1 proc. stawki opłaty za lądowanie.

Obecnie takie połączenia obsługuje tylko LOT. Linia lata wyłącznie do USA i Kanady, ale nie wyklucza też nowych tras w przyszłości. Od ponad dwóch lat jako ewentualny kandydat do takiej trasy wymieniany jest również Emirates. Linia jest zainteresowana uruchomieniem połączenia z Warszawy do Dubaju, ktore obsługiwane byłoby codziennie samolotem Airbus A330.

Warszawa to kolejne polskie lotnisko, które obniża opłaty lotniskowe w tym roku. Jak informuje Urząd Lotnictwa Cywilnego, regulator polskiego rynku, nowe taryfy opłat – w praktyce będące obniżkami stawek lub zwiększeniem skali zniżek od tych opłat – wprowadziły też w maju i w czerwcu porty w Krakowie i Szczecinie, a w grudniu 2008 r. – w Katowicach, Wrocławiu i Gdańsku.





[dziennik.pl]

Taksówką z Okęcia na Ursynów przez 2 strefę?

0 komentarze


Nowa okazja do naciągania pasażerów z lotniska, i to w majestacie prawa. Taksówkarze, którzy wożą ich skrótem na Ursynów, mogą liczyć podwójnie za przejazd 2 km przez droższą strefę

- Co to za absurd! Czyżby nowa droga była krótsza i taksiarze muszą sobie jakoś odbić kosztem pasażerów? - dziwi się nasz czytelnik Konrad Ptasiński.

Do niedawna do terminalu pasażerskiego na Okęciu można się było dostać tylko przez al. Żwirki i Wigury, która w całości znajduje się w pierwszej strefie taksówkowej. Od kwietnia zeszłego roku istnieje dodatkowy dojazd. Prowadzi od strony Ursynowa przez ul. Poleczki, nowym wiaduktem nad linią kolejową i ul. Wirażową do ul. Gordona Benetta.

Odcinek ma ok. 2 km i na jego końcach ustawiono znaki informujące, że znajduje się w drugiej strefie taxi. Oznacza to, że przejazd tędy kosztuje dwukrotnie więcej. Np. w przypadku należącego do miasta MPT - 9 zł i 60 gr w dzień i aż 14 zł i 40 gr po godz. 22, w niedziele i święta.

W tym roku Rada Warszawy rozszerzyła granice pierwszej strefy niemal na całe miasto, we wrześniu objęła nią dodatkowo peryferyjne osiedle przy ul. Jeziorowej w Wawrze. A dlaczego nie coraz bardziej popularny dojazd na lotnisko? - Konsultowaliśmy tę sprawę ze wszystkimi dzielnicami i akurat władze Włoch, gdzie znajdują się nowe ulice, nie zgłosiły żadnych uwag - wyjaśnia Jacek Gałan, wicedyrektor biura działalności gospodarczej i zezwoleń w ratuszu. Dodaje, że ul. Wirażowa i Poleczki prowadzą do ogródków działkowych i strefy przemysłowej (chodzi o terminal towarowy lotniska). Uważa ponadto, że jeśli kurs zaczyna się i kończy w pierwszej strefie, kierowca nie może przełączyć taksometru, kiedy jedzie tranzytem przez strefę drugą. "Gazeta" spytała, czy pasażerowie o tym wiedzą. Jacek Gałan: - Trudno mi odpowiedzieć.

Tymczasem według Jacka Nierojewskiego z MPT wcale nie jest to jednoznaczne. Przekonuje, że "to nie obowiązek, tylko niepisana zasada uprzejmości wobec klientów". Przyznaje, że niektóre korporacje go przestrzegają, ale MPT zostawia do decyzji kierowcom, czy przełączać taksometry między Okęciem a Ursynowem.

- Gdybym to zrobił, a pasażer złożyłby na mnie skargę, straciłbym licencję - uważa Jacek Wełna, kierowca z Ele Taxi. Przypomina jednak, że po Warszawie jeździ wiele samochodów zarejestrowanych jako przewóz osób. Ich właścicieli nie dotyczą żadne ograniczenia i zwyczaje - nie muszą się obawiać o licencję taksówkarza, bo jej nie mają. - Dlatego ta enklawa drugiej strefy to duże pole do nadużyć. Nie każdy pasażer orientuje się, czy i kiedy taksówkarz przełącza znowu taksometr na tańszą taryfę. A przecież z lotniska jeździ wielu obcokrajowców, którzy mogą być w Warszawie po raz pierwszy. Oni mogli najwyżej słyszeć, że na Okęciu grasuje mafia taksówkowa i trzeba się jej wystrzegać - komentują nieoficjalnie w jednej z korporacji.

Czy miasto przesunie granice pierwszej strefy tak, żeby w pobliżu lotniska nikt nie miał żadnych wątpliwości, ile kosztuje kurs taksówką? - Musielibyśmy znowu zmieniać całą uchwałę w Radzie Warszawy - odpowiada wymijająco dyrektor Gałan.

Radny Dariusz Figura (PiS): - Powinniśmy wrócić do tej sprawy i wyprostować to niedociągnięcie.







[miasta.gazeta.pl]

Budowa ekspresówki na Okęcie rozpoczęta

0 komentarze


Rozpoczęła się budowa trasy ekspresowej między lotniskiem Okęcie a węzłem Puławska.

Trasa o długości 7,5 km zostanie oddana do użytku w kwietniu 2012 r. Całkowity koszt budowy wyniesie ok. 1,1 mld zł. W zakres przedsięwzięcia wchodzi budowa dwóch jezdni po trzy pasy ruchu, na odcinku węzeł Lotnisko - węzeł Puławska wraz z odcinkiem łączącym węzeł Lotnisko z węzłem Marynarska.

- Budowa drogi umożliwi alternatywne, w stosunku do ul. Rzymowskiego i Marynarskiej, powiązanie południowych dzielnic Warszawy (Ochota, Ursynów, Piaseczno, Wawer) oraz ułatwi dojazd do międzynarodowego portu lotniczego Okęcie im. Fryderyka Chopina - powiedział Jacek Kozłowski, wojewoda mazowiecki, który uczestniczył w uroczystym rozpoczęciu przedsięwzięcia.

Odcinek

trasy S-2 miedzy węzłem Puławska a węzłem Lotnisko stanowi fragment planowanej Południowej Obwodnicy Warszawy. Natomiast odcinek drogi S-79 pomiędzy węzłem Marynarska a węzłem Lotnisko stanowić będzie przedłużenie przyszłej trasy NS w kierunku południowym.

Planowa trasa zostanie powiązana z układem dróg lokalnych. W tym celu przebudowane zostaną ulice: Puławska, Taneczna, Poloneza, Oberka, Karnawału, Terleckiego, Kinetyczna, Wirażowa, Sasanki, Taśmowa oraz Marynarska. Zmodernizowane zostanie torowisko tramwajowe wraz z pętlą przy ul. Marynarskiej. Zgodnie z decyzją środowiskową powstaną ekrany akustyczne, separatory oraz pasy zieleni. W rejonie Międzynarodowego Portu Lotniczego Okęcie wybudowana będzie kładka dla pieszych.



[miasta.gazeta.pl]

piątek, 2 października 2009

Mały pasażer nie będzie się nudził

0 komentarze


W hali odlotów łódzkiego portu ma stanąć kącik małego pasażera. Co roku przez lotnisko przewija się pięć tysięcy malców poniżej drugiego roku życia

Skąd pomysł? - Na lotnisku pracuje wiele młodych mam - mówi Katarzyna Dobrowolska, rzeczniczka portu lotniczego. - Zauważyły, że podczas oczekiwania na odlot wiele dzieciaków bardzo się nudzi, a rodzice maja prawdziwy kłopot, żeby je czymś zająć. Kącik ma stanąć w hali odlotów drugiego terminalu. Pasażerowie są już po odprawie. Mają przy sobie już tylko podręczny bagaż i czekają na odlot. - Wygospodarowaliśmy kącik o powierzchni dwóch metrów na siedem - opowiada Dobrowolska. - Chcemy, aby stanęły tam dwa stoliki z krzesełkami, znalazły się kartki i kredki. Stanie też plastikowy bujak. Wszystko musi być kolorowe, ale przede wszystkim bezpieczne. Jako spółka miejska musimy rozważnie gospodarować funduszami, dlatego mile widziani są sponsorzy. W to, że taki kącik dla najmłodszych pasażerów jest na lotnisku potrzebny, nikt nie wątpi. Rocznie z łódzkiego lotniska odlatuje około pięć tysięcy maluchów, które nie skończyły dwóch lat.

[miasta.gazeta.pl]

Awaria systemu, chaos na lotniskach w Europie

0 komentarze



Poważne opóźnienia miały poranne samoloty na warszawskim lotnisku Okęcie. Po awarii elektronicznego systemu odpraw jednej z linii, opóźnienia miały prawie wszystkie maszyny. Sytuacja wraca stopniowo do normy. Z powodu awarii doszło do opóźnień na lotniskach całej Europy.
Informację o awarii otrzymaliśmy na serwis Cynk.

Jak relacjonują świadkowie, na lotniskach panuje chaos. Oprócz opóźnień samolotów dochodzą również problemy z odbiorem bagażu. Wszędzie można zobaczyć tłumy pasażerów oczekujących na swe samoloty.

- Awaria dotyczy systemu odpraw Lufthansy i nie nie jest problemem tylko polskich lotnisk. Usterka dotknęła także kilka innych linii lotniczych działających na tym systemie - powiedział portalowi Onet.pl Jakub Mielniczuk, rzecznik Portów Lotniczych.

Jak dodaje, system działał z przerwami, dlatego udawało się odprawiać podróżnych, ale odbywało się to o wiele wolniej. - System zaczyna pracować normalnie i sytuacja się stabilizuje. Tylko niewielka część pasażerów jest jeszcze odprawiana ręcznie. Największe opóźnienia dotknęły podróżnych, którzy czekali na poranne loty - mówi Mielniczuk.

Informację o opóźnieniach otrzymaliśmy na serwis CYNK: Awaria elektronicznego systemu odpraw - wszystkie operacje odbywają się ręcznie. Opóźnienie wszystkich samolotów ok. 1.5 h (stan o 8.00).

[wiadomosci.onet.pl]

UE: bezpieczeństwo na lotniskach wzrośnie

0 komentarze


Rozszerzenie Unii Europejskiej o kraje Europy Środkowo-Wschodniej pozytywnie wpłynęło na rozwój rynku systemów bezpieczeństwa związanych z kontrolą pasażerów, bagażu i ładunku na lotniskach w nowych państwach członkowskich. Frost & Sullivan, globalna firma doradcza, przewiduje, że ten rynek będzie się stabilnie rozwijał do roku 2016, dzięki takim czynnikom jak: zwiększone wydatki na rozbudowę systemów prześwietlających, zwiększający się ruch lotniczy oraz surowe wymogi bezpieczeństwa obowiązujące na lotniskach.


Najnowsze analizy Frost & Sullivan pt. "Rynek systemów bezpieczeństwa prześwietlających pasażerów na lotniskach w nowych państwach członkowskich UE" oraz "Rynek systemów bezpieczeństwa prześwietlających bagaż i ładunek na lotniskach w nowych państwach członkowskich UE" wykazały, że zaostrzające się wymogi bezpieczeństwa, w połączeniu z rosnącym ruchem i przepustowością na lotniskach w tych krajach wpłyną stymulująco na rozwój wspomnianych rynków.

Rynek prześwietlania pasażerów przyniósł w 2008 roku dochody przekraczające 22,0 mln USD, a przewiduje się, że w roku 2016 osiągną one 209,0 mln USD. Natomiast rynek prześwietlania bagażu i ładunku przyniósł w 2008 roku dochody rzędu 16,0 mln USD, zaś do roku 2016 osiągnie prawdopodobnie pułap 187,0 mln USD rocznie.

„W ciągu najbliższych siedmiu lat dzięki ulepszeniom i rozbudowie terminali lotniskowych w Polsce, Rumunii, Czechach, Słowacji i Bułgarii ruch pasażerski oraz przepustowość transportu bagażu i ładunku na tamtejszych lotniskach zwiększy się o ponad 90% w stosunku do obecnie osiąganej wydajności” – wyjaśnia Abdallah Binmadhi, analityk Frost & Sullivan. „Dzięki temu zwiększy się zapotrzebowanie na najnowocześniejsze rozwiązania technologiczne, które pozwolą przyspieszyć odprawę i będą zgodne z europejskimi regulacjami w zakresie bezpieczeństwa na lotniskach.”

Przewiduje się, że Polska będzie miała duży udział w rozwoju rynku systemów prześwietlania pasażerów na lotniskach. Frost & Sullivan ocenia, że w 2016 roku przepustowość lotnisk pod kątem transportu pasażerów w naszym kraju wzrośnie trzykrotnie w porównaniu ze stanem obecnym.

Według przewidywań, w 2016 roku wydatki na systemy prześwietlania pasażerów na polskich lotniskach osiągną maksymalną wysokość – około 7,7 mln USD. Główne inwestycje koncentrować się będą wokół wyposażania nowo powstających terminali w systemy wykrywania metali za pomocą promieni rentgena, a także technologie pozwalające wykrywać materiały wybuchowe oraz ciecze.

Kryzys ekonomiczny może spowolnić tempo rozwoju, czasowo wstrzymując inwestycje w technologię prześwietlania na lotniskach. Abdallah Binmadhi wyjaśnia, jak można zrównoważyć ten negatywny trend: „Przedsiębiorstwa powinny tworzyć partnerstwa strategiczne; firmy z kategorii Tier 1 już przeprowadziły konsolidację, ale mniejsze spółki z kategorii Tier 2 i Tier 3 wciąż mogą dokonać outsourcingu wielu swoich produktów. Rynek jest mocno podzielony, więc jeśli chce się na niego wejść, konieczne są partnerstwa i związki z innymi firmami.” Wielu operatorów lotnisk nawiązało już relacje biznesowe z firmami zajmującymi się technologiami prześwietlania. Władze lotnisk i prywatni operatorzy z chęcią korzystają ze zintegrowanych rozwiązań pochodzących z jednego źródła.

Analizy "Rynek systemów bezpieczeństwa prześwietlających bagaż i ładunek na lotniskach w nowych państwach członkowskich UE" oraz "Rynek systemów bezpieczeństwa prześwietlających pasażerów na lotniskach w nowych państwach członkowskich UE" są częścią programu partnerstwa na rzecz wzrostu w obszarze „Obronność”, który obejmuje również badania prowadzone na następujących rynkach: Rynek bezpieczeństwa infrastruktury związanej z ropą i gazem na Środkowym Wschodzie, Europejski rynek bezpieczeństwa portów morskich, Indyjski rynek terenowych, rzeczowych i wirtualnych szkoleń i symulacji oraz Europejskie rynki morskich systemów C2.

[firma.egospodarka.pl]

Wygodnie i modnie - hotele lotniskowe

0 komentarze












Przez długi czas hotele lotniskowe postrzegane były jako zło konieczne, zarówno przez pasażerów, jak i inwestorów. Taki punkt widzenia na przestrzeni ostatnich lat uległ jednak znacznej przemianie.


źródło: Starwood hotels & Resorts Worldwide

Zwłaszcza obecnie, w dobie rozwoju hubów i koncepcji Airport City oraz coraz większego nasycenia centrów miast, sieci hotelowe coraz chętniej rozwijają ten atrakcyjny i dochodowy segment rynku, zaspokajając potrzeby coraz większej liczby podróżujących.

Pionierem w zakresie koncepcji hoteli lotniskowych była sieć Hilton, która już w 1959 roku otworzyła hotel na lotnisku w San Francisco. Simon Vincent, prezes tej sieci na Europę, wskazuje, że tylko na portach lotniczych Europy posiada ona dziś 16 hoteli i wciąż planuje nowe. Głównym klientem hoteli lotniskowych jest pasażer biznesowy, jednak coraz większa liczba turystów decyduje się na ten wy-godny etap podróży. Wystarczy spojrzeć na zalety, aby zrozumieć, dlaczego tak się dzieje. Hotele lotniskowe eliminują takie niedogodności, jak: daleki dystans do portu wylotu, dojazd w korkach, nocny lot, poranny przylot, przesunięty dzień wylotu. Za główne determinanty wyboru hotelu uznawane są cena oraz odległość od lotniska. Kluczowe znaczenie ma więc charakter portu lotniczego, a przede wszystkim to, czy jest to port:

- docelowy czy przesiadkowy
- o dominującym ruchu: biznesowym, turystycznym czy też migracyjnym
- położony daleko od ośrodków miejskich

- obsługujący dużą liczbę pasażerów oraz cena i własność gruntu w pobliżu portu.

Odpowiadając na powyższe pytania, można precyzyjniej określić nie tylko prawdopodobne zapotrzebowanie na usługi hotelowe, ale też właściwy standard, położenie względem terminalu oraz wielkość hotelu. Równocześnie wyróżnić można trzy rodzaje hoteli, których strategia skierowana jest na klienta wykorzystującego transport powietrzny:

- hotele znajdujące się przy głównych drogach dojazdowych do lotnisk, które oferują w pakiecie dowóz na lotnisko, najczęściej za pomocą tzw. shuttle bus (np. Novotel położony 2 km od Okęcia)
- hotele znajdujące się w najbliższym otoczeniu portu lotniczego lub położone na terenie do niego należącym, w przypadku dalej położonych od terminalu oferujące dowóz na lotnisko (np. Sofitel na-przeciw lotniska w Atenach)
- hotele znajdujące się na terenie samego terminalu pasażerskiego, najczęściej z przeznaczeniem do kilkugodzinnej drzemki po nocnym locie (np. Kempinski Hotel na porcie lotniczym w Monachium).

Jednak tylko dwa ostatnie klasyfikowane są jako hotele lotniskowe. Dodatkowo istnieją, choć wciąż rzadko spotykane, hotele tranzytowe. Przeznaczone są one dla pasażerów, którzy muszą spędzić dłuższy czas na lotnisku, czekając na połączenie, lecz nie posiadają wizy umożliwiającej przekroczenie granicy lub czasu koniecznego na przejście kontroli. Taką możliwość oferują w Europie porty lotni-cze w Amsterdamie (Schiphol), Pradze, Zurychu i Istambule.

W Polsce większość portów lotniczych nie posiada jeszcze hoteli lotniskowych, choć już praktycznie wszystkie planują ich budowę. Najwyższa pora.

[moto.money.pl]

Kilkaset osób ewakuowano z Okęcia

0 komentarze

400 osób musiało opuścić terminal lotniska na Okęciu z powodu alarmu bombowego.


Przyczyną alarmu był bezpański bagaż. Ktoś zostawił walizkę na uliczce dojazdowej do terminalu przylotów. W sąsiedniej hali przebywało w sumie 400 osób, wszyscy zostali poproszeni o przejście do bezpiecznej strefy. Walizka została prześwietlona przez pirotechników, okazało się że nie ma w niej ładunków wybuchowych.

Cała akcja trwała 45 minut. Jak zapewnia Jakub Mielniczuk, rzecznik lotniska, nie wpłynie to na opóźnienia samolotów. Ewakuacja objęła tylko terminal przylotów, ale pasażerowie na bieżąco byli kierowani do starego terrminalu.

[miasta.gazeta.pl]

Od października nowe stawki opłat lotniskowych na Okęciu

0 komentarze


Od czwartku na warszawskim lotnisku Okęcie będą obowiązywać nowe stawki opłat lotniskowych. Władze portu chcą nowymi cenami zachęcić przewoźników do uruchamiania połączeń, szczególnie tych pozaeuropejskich.

Zmienia się wysokość tzw. opłaty hałasowej oraz sposób jej naliczania. Liniom lotniczym bardziej będzie się opłacało lądować na lotnisku w ciągu dnia, aniżeli w nocy. W dzień opłaty te będą niższe o 25 proc. od tych, które obowiązują obecnie w godzinach od 6 do 22. Stawki nocne zostały podwyższone, szczególnie w godzinach między północą a piątą rano.

Zmieni się też wysokość opłaty za lądowanie samolotu, która jest liczona od wagi maszyny. Nowe stawki będą bardziej korzystne dla większych maszyn. Obecnie linia lotnicza za pierwsze 25 ton wagi samolotu płaci 41 zł za tonę. Po zmianach zapłaci 40 zł za każdą tonę z pierwszych 40 ton. Każda następna tona będzie kosztować 45 zł. Wzrośnie kwota za małe samoloty do 2 ton, która teraz wynosi 80 zł. Od października lądowanie maszyny do 5 ton będzie kosztowało 200 zł.

Z nocnej opłaty postojowej będą zwolnieni ci przewoźnicy, którzy pozostawią w porcie samolot w godzinach 22-6 rano.

Ponadto na Okęciu wprowadzono zniżki w opłatach za lądowanie m.in. dla przewoźników otwierających nowe trasy pozaeuropejskie. Jeśli linia uruchomi nowe połączenie na tych trasach, to uzyska m.in. 5-letni upust na opłatę za lądowanie. Przez pierwsze 2 lata będzie on wynosić 99 proc., w trzecim roku - 80 proc., w kolejnym - 60 proc., a w piątym - 30 proc. W przypadku nowych tras na rejsach europejskich, przewoźnik w pierwszym roku uzyska 75 proc. zniżki, w kolejnych trzech latach 50 proc., a w piątym roku 25 proc.

Upust w opłacie za lądowanie uzyskają również ci przewoźnicy, którzy przewożą pasażerów na tzw. trasach o małym ruchu, a także te linie, które odnotują stały wzrost ruchu pasażerskiego.

Zmiany czekają też Terminal VIP Aviation, który obsługuje małe, prywatne samoloty. Każdy ich pasażer zapłaci za odprawę 200 zł. Do tej pory było to 50 zł.

Jak poinformował w środę rzecznik lotniska Jakub Mielniczuk, w ciągu najbliższych 12 miesięcy obowiązywania nowych opłat zyski lotniska będą o 20 mln zł mniejsze. "Zmniejszone z powodu niższych opłat wpływy traktujemy jako inwestycję w rozwój ruchu lotniczego w Warszawie. Obniżka opłat jest również wyjściem naprzeciw przewoźnikom w trudnym dla branży okresie" - powiedział Mielniczuk.

Prezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego nowe stawki zatwierdził w połowie września.

[bankier.pl]

Walka Okęcia o przewoźników

0 komentarze


Od czwartku na największym lotnisku w Polsce zaczną obowiązywać niższe stawki dla przewoźników.

To zachęta dla linii lotniczych do uruchamiania z warszawskiego Okęcia nowych połączeń, przede wszystkim poza Europę. Zanosi się wreszcie na otwartą rywalizację m.in. z lotniskiem Ruzyne w czeskiej Pradze, któremu Port im. Fryderyka Chopina, czyli warszawskie Okęcie, przez ostatnie lata dał się zdystansować w budowie regionalnego hubu (portu przesiadkowego).

– Obniżki stawek mogą nas kosztować ok. 20 mln zł utraconych wpływów w przyszłym roku – mówi rzecznik Państwowych Portów Lotniczych Jakub Mielniczuk. – Te ulgi powinny się jednak zwrócić z nawiązką w przyszłości dzięki zwiększeniu liczby pasażerów przylatujących do Warszawy – przewiduje.

Od 1 października zaczną obowiązywać zniżki w opłatach za lądowanie dla przewoźników, którzy uruchomią z Okęcia nowe połączenia pozaeuropejskie. Jeżeli linia zdecyduje się na loty z Warszawy – np. do Dubaju, Tel Awiwu czy Szanghaju – może liczyć na pięć lat ulg.

Z opłaty postojowej zostaną zwolnieni przewoźnicy, którzy pozostawią na Okęciu samolot między godz. 22 i 6. To próba zachęcenia do otwierania tu swoich baz. Dlaczego? Im więcej bazowanych maszyn, tym więcej połączeń. Dzisiaj robią to w Warszawie m.in. LOT, Wizz Air, Norwegian, KLM i Air France.

Państwowe Porty Lotnicze rocznie mają ponad 500 mln zł przychodu z opłat lotniskowych i tzw. działalności pozalotniczej (wynajmu powierzchni handlowej w terminalach).

Okęcie walczy z Balicami taryfami

0 komentarze


Jak promocja, to tylko w Warszawie... Lotnisko Okęcie chce przebić krakowskie Balice w obniżkach opłat lotniskowych, które wprowadzono tu, aby niekorzystne statystyki poszybowały wreszcie w górę.

- Wprowadzimy nowy, znacznie niższy cennik obsługi samolotów, aby liniom lotniczym znów zależało na lataniu do Krakowa - zapowiadał niemal rok temu Jan Pamuła, nowo mianowany wówczas prezes Kraków Airport. Słowa dotrzymał. Krakowskie lotnisko, które przez lata krytykowane było za skandalicznie wysokie ceny - w porównaniu do innych środkowoeuropejskich portów - dyktowane przewoźnikom lotniczym za obsługę ich samolotów, niemal z dnia na dzień stało się jednym z bardziej konkurencyjnych.

Na efekty nie trzeba było długo czekać. Po zeszłorocznym szantażu obecnego numeru 1 na Balicach - irlandzkiego Ryanaira (w proteście przeciwko zbyt wysokim opłatom lotniskowym zawiesił loty na sześć jesienno-zimowych tygodni) - nie ma już śladu. Irlandczycy raz po raz informują za to o otwarciu nowych połączeń - w lipcu do Weeze pod Dusseldorfem, w listopadzie do Torp 100 km pod Oslo, a w marcu do angielskiego Leeds-Bradford. Do Krakowa po półtorarocznej przerwie wróciły samoloty niemieckiego Germanwings (loty do Stuttgartu i Kolonii/Bonn), znakomicie rozwija się też współpraca z jednym z najbardziej lubianych przez tutejszych pasażerów Jet Airem - polską linią, która jako pierwsza postanowiła złamać LOT-owski monopol na regionalne połączenia między polskimi miastami z obowiązkową przesiadką w Warszawie, oferując w promocyjnych cenach bezpośrednie rejsy do Gdańska (nieco ponad godzina w powietrzu) oraz łączone do Szczecina (z międzylądowaniem w Poznaniu).

Dlatego też warszawskie lotnisko Okęcie, które w ostatnim okresie zanotowało szokujące spadki (nawet 16 proc. w liczbie odprawianych podróżnych), nie zamierza składać broni w walce z innymi regionalnymi portami w Polsce (głównie Krakowem, Katowicami i Wrocławiem). Lotnisko w Warszawie, omijane przez duże linie w tzw. tanim segmencie (Ryanair po roku skasował swe jedyne połączenie z Dublinem, easyJet wycofał się ostatnio z dwóch rejsów dziennie do Londynu), od dzisiaj obniżyło więc stawki za obsługę samolotów do poziomu, jakiego krakowskie Balice czy katowickie Pyrzowice nie brały nawet pod uwagę.

Aż 99 proc. zniżki przez dwa lata uzyskają te linie, które ruszą ze stolicy z nowymi trasami dalekiego zasięgu (do Azji, Afryki czy obu Ameryk), w kolejnych latach zniżki wynosić będą od 80 do 30 proc. Uruchomienie każdej nowej trasy europejskiej będzie dla kompanii lotniczej aż 75 proc. tańsze dzięki podobnej promocji. A co zupełnie szokujące - warszawskie lotnisko zrezygnowało całkowicie z tradycyjnych opłat za postój samolotów na płycie lotniska między godz. 22 a 5.59. Władze Okęcia są zdania, że dzięki temu przewoźnicy chętnie będą bazowali swoje maszyny na noc w największym w Polsce porcie.

- Również myślimy o nowych rozwiązaniach, m.in. o zmianie sposobu promowania nowych połączeń z billboardów na malowane na samolotach wielkopowierzchniowe reklamy. Ale już teraz nasze opłaty lotniskowe są bardzo kuszące. Gdyby nie to, nie mielibyśmy otwieranych nowych kierunków, m.in. do Dusseldorfu przez Air Berlin - komentuje Marcin Pulit, dyrektor biura spółki MPL Balice.

Miniony miesiąc krakowski port zakończył około 8-procentowym spadkiem, ale jak zapewniają władze Kraków Airport, z każdym miesiącem ma być lepiej.

[miasta.gazeta.pl]

wtorek, 8 września 2009

Loty bez luksusów

0 komentarze


 Tanie linie w trudnych czasach nie mają z czego ciąć kosztów, a przy zsumowaniu opłat tradycyjni przewoźnicy nie wypadają aż tak źle - mówi Marcin Ziółek, dziennikarz „Przeglądu Lotniczego”

Rz: Linia lotnicza SkyEurope zbankrutowała i ostatnio wiele się słyszy, że gorzej się dzieje wśród tanich przewoźników. Czy to oznacza, że nie będzie już taniego latania?

Marcin Ziółek: Tani przewoźnicy są podczas kryzysu w gorszej sytuacji, bo nie mają z czego ograniczyć kosztów. Do tej pory wszystko robili po kosztach. Zatrudniano minimalną wymaganą ilość personelu, podczas lotów pasażerowie nie dostawali posiłków i gazet, a czas postoju samolotu był ograniczony do minimum. Generalnie flota składała się z jednego typu samolotów i nie trzeba było szkolić mechaników obsługujących inne rodzaje maszyn. Dlatego teraz tradycyjne linie mogą jeszcze ograniczać wydatki i zaoferować sam przelot bez luksusów, a tanie linie już nie mają takiej możliwości.

Czy tradycyjne linie mogą się stać konkurencją dla tanich?

Tanie linie oferują loty z różnych lotnisk położonych w dużej odległości od większych miast. Przy połączeniu tradycyjnym do Londynu wysiada się na jednym z głównych lotnisk, a przy połączeniu tanimi liniami czasami ląduje się nawet w odległości 100 kilometrów. Dochodzą zatem koszty przejazdu. Przy zsumowaniu kosztów tradycyjni przewoźnicy nie wypadają więc aż tak źle.

Jakie niespodzianki mogą spotkać pasażerów tanich linii?

Trudno na przykład zwrócić bilet lub go przebukować. Czasami jeśli samolot taniej linii się spóźni, a my spóźnimy się na inny rejs, to nie zostanie nam zapewniony hotel lub inne połączenie. Mniejsze są limity bagażowe, więc może się okazać, że słono dopłacimy za walizki. Pasażerom nie są przyznawane konkretne miejsca na pokładzie – każdy, kto wejdzie do samolotu, siada, gdzie chce. W związku z tym rodzą się konflikty, bo na przykład rodzina chce usiąść obok siebie, a wolne miejsca to: jedno z przodu, jedno z tyłu i jeszcze jedno w środku. W dodatku niektórzy tani przewoźnicy umieszczają na pokładzie większą liczbę foteli, w związku z czym jest mniej miejsca na nogi.

Czy tanie latanie jest bezpieczne?

Na bezpieczeństwie nikt nie oszczędza, bo to jest priorytet. Pilot nie ryzykowałby lotu niesprawnym samolotem, bo też jest człowiekiem i ma rodzinę. Dlatego nie poleciałby maszyną, która w ogóle nie powinna się znaleźć w powietrzu. Poza tym samolot nie zostałby dopuszczony do lotu, bo wszystkie linie obowiązują te same przepisy.

Czy będzie można kiedyś polecieć tanimi liniami poza Europę?

Wielu przewoźników przymierzało się do otworzenia takiego połączenia między Stanami Zjednoczonymi a Europą. Niestety nie jest to za bardzo opłacalne. Koszty paliwa nie pozwalają zapewnić w tym przypadku tak niskiej ceny za lot jak między krajami europejskimi.

[rp.pl]

AirFrance i KLM tracą skrzydła

0 komentarze


Spada liczba pasażerów Air France-KLM. W sierpniu z usług tego największego europejskiego przewoźnika skorzystało o 2,9 procent osób mniej niż w lipcu. Rok do roku liczba pasażerów stopniała o 3,8 procent.

Według ekspertów wynika to ze zmniejszenia liczby lotów. Przewozy cargo w Air France-KLM stopniały w sierpniu o ponad 16 procent wobec lipca, ale wskaźnik zapełnienia maszyn nieco wzrósł, co według linii oznacza stabilizację w sektorze podniebnych przewozów towarowych.

Linie ogłosiły kilka dni temu plan dobrowolnych zwolnień w załodze. Ma on objąć półtora tysiąca pracowników naziemnych z 63 tysięcy zatrudnionych w firmie. Przewoźnik coraz mocniej odczuwa konkurencję ze strony tanich linii oraz szybkich kolei.

[tvn24]

niedziela, 6 września 2009

Dziewięć zgłoszeń na dokończenie T2 i budowę T1 na lotnisku Okęcie

0 komentarze



Dziewięć zgłoszeń wpłynęło od wykonawców zainteresowanych budową pirsu centralnego Terminalu 1 oraz dokończeniem budowy pirsu południowego Terminalu 2 warszawskiego lotniska Okęcie - poinformował w piątek PAP rzecznik lotniska Jakub Mielniczuk.



Zakończenie prac planowane jest na koniec 2010 r. Całkowita powierzchnia obu terminali ma wynieść ok. 140 tys. m kw.

Pirs jest przedłużeniem hali głównej terminalu lotniczego, od którego odchodzą tzw. rękawy - kryte przejścia z lotniska do samolotu.

Przetarg na prace budowlane władze lotniska ogłosiły w połowie lipca. Zainteresowane firmy mogły składać wnioski o dopuszczenie do udziału w przetargu do piątku. Wśród oferentów jest osiem konsorcjów i jedna firma. We wrześniu, maksymalnie ośmiu wykonawców spełniających wymogi przetargu, zostanie zaproszonych do złożenia ofert.

Po dokończeniu inwestycji w pirsach - południowym i centralnym, podróżni będą tam oczekiwać na przyloty i odloty samolotów. Obecnie taką rolę pełni pirs północny T2. Jak zapewniają władze Okęcia, linie lotnicze i pasażerowie będą mieli do dyspozycji, wraz z obecnie używanym pirsem północnym, 27 "rękawów" oraz 45 bramek.

Budowa pirsu południowego została rozpoczęta przez konsorcjum firm: Ferrovial Agroman SA, Budimex SA i Studio Lamela S.L. Władze Okęcia w październiku 2007 r. zerwały umowę z konsorcjum z powodu opóźnień w pracach budowlanych. Budowę hali odlotów skończyli polscy podwykonawcy. Po ponad dwuletnim opóźnieniu, w marcu ub. roku hala została oddana do użytku.


bankier.pl

Ryanair podnosi ceny przewozu bagażu

0 komentarze


Tanie linie lotnicze coraz droższe. Irlandzki Ryanair od następnego miesiąca podnosi wszystkie opłaty za bagaż odprawiany na lotniskach i w internecie.

Od 1 października odprawa online wzrasta z 10 euro do 15 euro za pierwszą walizkę. Opłata za drugą ustalono na 35 euro. Nowe stawki odprawy bagażu na lotnisku wzrosły z 20 euro do 30 euro w przypadku pierwszej sztuki bagażu, a za drugą sztukę trzeba będzie zapłacić 70 euro.

Rośnie też opłata za przewóz sprzętu sportowego: do 40 euro online i 50 euro na lotnisku. Natomiast karna opłata od 1 kg nadwagi w przypadku odprawy lotniskowej wyniesie 20 euro.

Równocześnie zamiast dotychczasowego limitu - 15 kg i jednej torby podróżnej - będzie można zabrać ze sobą dwie torby, o ile waga każdej z nich nie przekroczy 15 kg.


gazeta.razem.pl

sobota, 5 września 2009

LOT chciałby mieć własny terminal na Okęciu

0 komentarze



Polskie Linie Lotnicze LOT chciałyby mieć własny terminal na lotnisku Okęcie - poinformował PAP prezes spółki Sebastian Mikosz. Władze PLL LOT prowadzą rozmowy w tej sprawie z dyrekcją warszawskiego portu.

"Bardzo chciałbym, aby LOT miał swój terminal na lotnisku, które jest naszym portem macierzystym. Propozycję budowy terminalu dla LOT złożyliśmy dyrekcji Okęcia i w tej kwestii prowadzimy rozmowy" - powiedział Mikosz w rozmowie z PAP.

W jego ocenie LOT-owski terminal przyczyniłby się do szybszej obsługi pasażerów, a także do rozwoju nie tylko samej spółki, ale i lotniska. Jako przykład linii w Europie, które mają własne terminale wskazał niemiecką Lufthansę i jej terminal w Monachium oraz British Airways - Terminal 5 na londyńskim Heathrow.

W opinii Mikosza terminal dla LOT-u, nie jest kwestią związaną z finansowaniem tej inwestycji, ale współpracy z władzami Okęcia. „Jestem wstanie znaleźć pieniądze na ten projekt. Liczę na współpracę z władzami portu. Jest ona dla nas priorytetem” - podkreślił.

Przewoźnik omawia z dyrekcją portu nie tylko kwestie terminala, ale również stawki opłat lotniskowych (m.in. za korzystanie z infrastruktury lotniska - PAP), jakie LOT uiszcza dla Przedsiębiorstwa Państwowego Porty Lotnicze.

W opinii Mikosza, narodowy przewoźnik jest jedyną linią, która jest zainteresowana rozwojem stołecznego portu. "Żadna inna linia lotnicza takiego zainteresowania nie wykazuje. A nasze zniknięcie z lotniska, czy też problemy finansowe, oznaczają de facto problemy Okęcia. Jeśli jakaś linia miałaby nas zastąpić na połączeniach, które my wykonujemy, to zrobi to tylko po to, żeby wywieźć pasażerów do innego, większego portu przesiadkowego” - podkreślił szef LOT-u.

[google]

Mgła sparaliżuje Okęcie

0 komentarze


Na lotnisku Okęcie system naprowadzania samolotów w czasie złej pogody, nie działa już od ośmiu miesięcy. Jeśli nie uda się go naprawić w ciągu najbliższych tygodni, lotnisko podczas jesiennych mgieł może być całkiem sparaliżowane – donosi „Gazeta Wyborcza”.

ILS, czyli system naprowadzania samolotów, który jest niezbędny w czasie złej widoczności, na Okęciu szwankuje już od zimy. Polska Agencja Żeglugi Powietrznej, która jest właścicielem systemu, twierdzi, że urządzenie działa poprawnie, a problem wynika z zakłóceń sygnału, który nie dociera do pilotów.

Jeżeli nie uda się znaleźć i naprawić przyczyn usterki, przed pojawieniem się jesiennych mgieł, samoloty będą zmuszone lądować w innych miastach. Wówczas najbardziej ucierpią pasażerowie, którzy na własną rękę będą musieli wrócić do Warszawy.

Taka sytuacja miała miejsce w czasie wakacji, gdy nad Okęciem na dwie godziny pojawiła się mgła. Wówczas samoloty były kierowane na inne lotniska.


„Agencja, w porozumieniu z przedsiębiorstwem Porty Lotnicze, pracuje nad usunięciem źródeł zakłóceń sygnału” – mówi „Gazecie Wyborczej” Grzegorz Hlebowicz, rzecznik PAŻP. Jeżeli system nie zostanie naprawiony, lotnisko będzie zmuszone zakupić nowe urządzenie. Wówczas władze Okęcia będą musiały ogłosić przetarg, a to oznacza, że pasażerowie na poprawne funkcjonowanie lotniska będą musieli czekać nawet rok.

[turystyka.wp]

środa, 2 września 2009

Na Okęciu wciąż błądzą we mgle

0 komentarze

Trwają gorączkowe próby naprawienia systemu naprowadzania samolotów w czasie złej pogody. Jeśli nie uda się to w najbliższych tygodniach, podczas jesiennych mgieł lotnisko może być całkiem sparaliżowane.

System naprowadzania samolotów fachowo nazywa się ILS (ang. instrumental landing system). Pomaga wylądować samolotom w czasie złej widoczności. Jednak już od ośmiu miesięcy system nie działa, jak należy, i jest pomocny w niewielkim stopniu. Kiedy nad Okęciem zalegają mgły, samoloty zazwyczaj kierowane są na inne lotniska.

W Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej, która jest właścicielem systemu, twierdzą, że urządzenia działają poprawnie. Problem w tym, że coś zakłóca przesyłanie sygnału, który nie dociera do pilotów. Działające w agencji związki zawodowe zimą skierowały nawet sprawę do prokuratury, bo uznały, że awaria może być zagrożeniem dla bezpieczeństwa lotów. Sprawę umorzono.

Systemu wciąż nie udaje się naprawić. - Agencja, w porozumieniu z przedsiębiorstwem Porty Lotnicze, pracuje nad usunięciem źródeł zakłóceń sygnału - twierdzi Grzegorz Hlebowicz, rzecznik PAŻP.

Jak się dowiedzieliśmy, szukanie przyczyn awarii jest coraz bardziej intensywne. Szefom Okęcia zależy, żeby usunąć usterkę przed jesienią, gdy w niektóre dni nad lotniskiem występują mgły. Gdyby się to nie udało, w czasie kiepskiej widoczności samoloty musiałyby lądować w innych miastach. A to dla pasażerów oznacza ogromne kłopoty.

Działanie systemu mogą zakłócać przeszkody w rejonie pasa startowego. Według Jakuba Mielniczuka, rzecznika przedsiębiorstwa Porty Lotnicze, znaczenie może mieć nawet wysokość trawy przy lotnisku. Niedawno na Okęciu zdecydowano, by wyciąć część drzew i krzewów przy ogrodzeniu lotniska niedaleko terminalu Cargo. To tędy samoloty podchodzą do lądowania od strony Piaseczna. Źródłem zakłóceń może być także pobliski rów, który ma zostać przykryty betonowymi płytami. Teren obok zostanie wyrównany. Przesunięty ma być także jeden z płotów na terenie lotniska. - To daje duże szanse na usunięcie zakłóceń - twierdzi Grzegorz Hlebowicz.

Dopóki system nie zostanie naprawiony, samoloty mogą omijać Okęcie. W wakacje widoczność była raczej dobra, ale kiedy kilka dni temu nad lotniskiem pojawiła się na ponad dwie godziny gęsta mgła, część samolotów skierowano na inne lotniska.

Jeśli nie uda się usunąć zakłóceń, które uniemożliwiają działanie systemu ILS, prawdopodobnie trzeba będzie kupić nowe urządzenia. Kosztują przynajmniej kilka milionów złotych. W takim przypadku trzeba ogłosić przetarg. Na poprawę funkcjonowania lotniska pasażerowie musieliby więc czekać nawet rok.

miasta.gazeta

wtorek, 1 września 2009

Latanie coraz droższe

0 komentarze

British Airways Boeing 777 in 1984-1997 Landor...Image via Wikipedia

Jeśli planujesz podróż zagraniczną samolotem, kup bilety jak najszybciej - radzi "Rzeczpospolita". I nie licz na tanie linie.
Tendencja taniejących biletów skończyła się - wieszczy gazeta. Nawet największe linie lotnicze nie są bowiem w stanie obniżać cen bez końca.Tym bardziej, że nawet one mają poważne problemy finansowe.

Nawet klasa biznes drożeje

British Airways w I kwartale tego roku miało stratę 401 mln funtów, niemiecka Lufthansa - 256 mln euro, a Air France/KLM - aż 500 mln euro. Tanie linie mają jeszcze poważniejsze problemy.

- Nie ma co liczyć na to, że akcjonariusze będą akceptowali powiększające się straty - mówi gazecie Anna Ingham-Grant, odpowiedzialna w British Airways za Europę Środkową i Wschodnią. British Airways już podwyższa ceny, zmniejszyło też dostępność najtańszych miejsc w swoich samolotach. Podrożały bilety nawet w klasie biznes i pierwszej, które najtrudniej zapełnić.

tvn24
Reblog this post [with Zemanta]

Zbankrutowały tanie linie lotnicze SkyEurope

0 komentarze

01.09. Wiedeń (PAP) - Austriacko-słowackie tanie linie lotnicze SkyEurope poinformowały we wtorek, że wstrzymują działalność w trybie natychmiastowym po tym, gdy zajmujący się ich restrukturyzacją zarząd powierniczy złożył wniosek o wszczęcie postępowania upadłościowego.

Jako przyczynę bankructwa podano "brak możliwości uzyskania przejściowego pomostowego finansowania działalności operacyjnej".

Walczące od lat o przetrwanie towarzystwo SkyEurope ogłosiło w czerwcu niewypłacalność, uzyskując jednocześnie przewidzianą prawem słowackim ochronę przed wierzycielami.

Port lotniczy w Wiedniu wstrzymał w połowie sierpnia odprawy samolotów SkyEurope z powodu nieuregulowania zaległych rachunków. Zaradzono temu, przewożąc pasażerów autobusami do Bratysławy, gdzie rozpoczynali powietrzną podróż. Również lotnisko w Pradze poinformowało w poniedziałek, iż do czasu otrzymania należnych pieniędzy rezygnuje od wtorku z obsługiwania niesolidnego przewoźnika. W poniedziałek wieczorem doszła do tego wiadomość o odwołaniu wszystkich rejsów SkyEurope z Bratysławy.

Rzecznik SkyEurope Ronald Schranz wyraził ubolewanie z powodu powstałych niedogodności dla podróżnych, oświadczając jednocześnie, iż oczekujący w zagranicznych portach lotniczych klienci przedsiębiorstwa muszą sami poszukać alternatywnych możliwości powrotu. Według rzecznika, sprawa dotyczy "kilku tysięcy" osób, ale dokładnej ich liczby nie był w stanie podać.

google
Reblog this post [with Zemanta]

Tanie bilety lotnicze odchodzą w przeszłość

0 komentarze

DSC03037 (Large)Image by mattingham via Flickr

inie lotnicze zapowiadają podwyżki cen. Te linie, którym udało się przetrwać kryzys.

Jeśli ktoś planuje podróż zagraniczną, powinien kupić bilety jak najszybciej. Nawet największe linie lotnicze nie są w stanie obniżać cen bez końca. Tym bardziej że nawet one mają poważne problemy finansowe. British Airways w I kwartale tego roku miały stratę 401 mln funtów, niemiecka Lufthansa – 256 mln euro, a Air France/KLM aż 500 mln euro.

– Nie ma co liczyć na to, że akcjonariusze będą akceptowali powiększające się straty – mówi Anna Ingham-Grant, odpowiedzialna w British Airways za Europę Środkową i Wschodnią. – BA już podwyższa ceny, zmniejszyła dostępność najtańszych miejsc w swoich samolotach. Podrożały bilety nawet w klasach biznes i pierwszej, które najtrudniej nam zapełnić – dodaje.Marek Sławatyniec, dyrektor Aviareps – firmy reprezentującej kilkanaście linii lotniczych, potwierdza, że dubajskie linie Emirates, coraz popularniejsze wśród Polaków podróżujących do Azji i na Bliski Wschód, podniosły ceny.

– Na razie latamy tanio, bo pozwalają na to niskie ceny paliwa – przyznaje Sebastian Mikosz, prezes zarządu Polskich Linii Lotniczych LOT. Jego zdaniem, przetrwanie zbliżającego się sezonu zimowego będzie wyzwaniem. Nie dość, że ropa może podrożeć, to na dodatek chętnych do podróży w drugiej połowie roku jest zwykle mniej.

Przewoźnicy zrzeszeni w stowarzyszeniu IATA (Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych) odnotowali w I półroczu w Polsce 25-procentowy spadek sprzedaży biletów. Z danych IATA wynika, że jest wiele krajów, w których sytuacja jest gorsza niż nad Wisłą.

Spadek zainteresowania podróżami lotniczymi dotknął także tanich przewoźników. – Kryzys z pewnością przetrwają dobrzy przewoźnicy, a niekoniecznie ci, którzy angażują się w wojnę cenową – mówi Marek Sławatyniec. A jeśli tanie linie nie są w stanie zapełnić samolotów na którymś z lotnisk, po prostu zamykają połączenia.

Ryanair nie lata już w ogóle z warszawskiego Okęcia, Norwegian skupia się przede wszystkim na trasach skandynawskich i np. skasował loty do hiszpańskiej Girony, zapowiadając zamknięcie połączeń do Splitu, Werony i Dubrownika. Easy Jet lata już tylko do Krakowa i z niego.

Ofiarą walki cenowej padł polski Centralwings, a SkyEurope po wycofaniu się z naszego kraju wystąpił do sądu o ochronę przed wierzycielami.

[http://www.zw.com.pl]


Reblog this post [with Zemanta]

niedziela, 16 sierpnia 2009

Pyrzowice stawiają na samoloty transportowe

0 komentarze

Wizz AirImage by robinhamman via Flickr

Lotnisko w Pyrzowicach nie chce już ścigać się o pasażerów z krakowskimi Balicami. Zamiast tego zamierza budować nowe hangary i magazyny zdolne obsłużyć największe transportowe samoloty świata. Czy bazy cargo okażą się strzałem w dziesiątkę?

Górnośląskie Towarzystwo Lotnicze jeszcze w tym roku ogłosi przetarg na projekt nowego terminalu. Ale tym razem nie będzie to budynek dla pasażerów, ale największa w Polsce baza przeładunkowa, tzw. cargo. Ma kosztować około 16 mln euro i powstać do 2013 roku. Nowe hangary, magazyny i parkingi dla ciężarówek zlokalizowane zostaną po drugiej stronie terminalu pasażerskiego. Lotnisko już zarezerwowało potrzebne do rozbudowy grunty.

- Prawie 60 proc. potrzebnych pieniędzy wyłoży Unia Europejska - mówi Cezary Orzech, rzecznik Pyrzowic.

Choć o bazie cargo mówiło się w Pyrzowicach od dawna, zawsze kończyło się tylko na planach. Najpierw powodem był fatalny dojazd do lotniska - krętymi, nieoświetlonymi drogami - potem, gdy powstała już nowa droga ekspresowa, brak pieniędzy.

Ale teraz władze GTL-u doszły do wniosku, że nie ma już co przeciągać decyzji o rozbudowie lotniska. W Pyrzowicach, podobnie jak w innych portach w kraju, systematycznie maleje bowiem liczba pasażerów. Nie pojawiają się nowe linie, a gdy uruchamiana jest nowa trasa, to równocześnie zamyka się jakąś starą. Baza cargo ma otworzyć nie tylko nowe możliwości zarabiania pieniędzy, ale też pozwolić wykorzystać świetne położenie geograficzne Pyrzowic: z dala od aglomeracji. Coś, co dla pasażerów jest sporym utrudnieniem, dla firm transportowych może być atutem. Samoloty transportowe będą mogły latać nawet w nocy, nie budząc mieszkańców.

Nawet planowana rozbudowa pasa startowego i zwiększenie jego długości z 2,8 do 3,8 km prowadzone będzie bardziej z myślą o samolotach transportowych niż pasażerskich. Już teraz w Pyrzowicach mogą lądować największe transportowce świata, m.in. ukraiński AN-255 Mrija. Jednak by taki kolos mógł dziś bezpiecznie wystartować, może zatankować tylko połowę paliwa lub zabrać na pokład połowę ładunku. Po rozbudowie pasa problem zniknie i nawet takie olbrzymie samoloty transportowe będą mogły lądować i startować z pełnym obciążeniem.

- Dziś docierają do nas tylko przesyłki kurierskie, a chcemy, aby powstała tu baza umożliwiająca transport towarów w specjalnych kontenerach. To szansa na pojawienie się nowych, wyspecjalizowanych linii - mówi Orzech i wskazuje potencjalnych zainteresowanych: duże fabryki, które powstały w specjalnej strefie ekonomicznej. Choć już dziś zdarza się, że części do gliwickiego Opla czy fabryki Isuzu w Tychach przylatują samolotami do Pyrzowic, wciąż są to jednak sporadyczne przypadki. - Mamy nadzieję, że gdy na lotnisku powstanie nowa infrastruktura, zwiększy się też ruch transportowy - mówią w GTL-u.

Paweł Cybulak, szef specjalistycznego portalu Pasazer.com, twierdzi, że plany Pyrzowic mogą okazać się strzałem w dziesiątkę. - Pamiętajmy, że również transport samolotowy zapewnia lotnisku spore zyski. W sytuacji gdy Wizz Air, największa linia w Pyrzowicach, nie uruchamia już tylu nowych kierunków co kiedyś, to może być dobre uzupełnienie ruchu pasażerskiego - ocenia Cybulak.

Ale przedstawiciele firm, z którymi rozmawialiśmy, studzą nieco ten zapał. Transport powietrzny jest bowiem wciąż dużo droższy, niż przewożenie towarów ciężarówkami czy koleją. Dlatego nawet największych potentatów nie zawsze stać na wynajęcie samolotów. - Zdecydowaliśmy się na to raz, gdy musieliśmy sprowadzić części z Argentyny do produkowanej w Tychach sieny - mówi Bogusław Cieślar, rzecznik Fiat Auto Poland.


[http://miasta.gazeta.pl]

Reblog this post [with Zemanta]

Podróże jak życie - pełne pieprzu i wanilii

0 komentarze

(połonina) on a top of Szeroki Wierch near Tar...Image via Wikipedia

O pięknie świata i uśmiechu, z Elżbietą Dzikowską, znaną podróżniczką rozmawia s. Ines Krawczyk MChR

Pani przygoda z podróżami rozpoczęła się już w szkole i trwa do dziś. Czy podróże mają w sobie coś z magnesu - jak się rozpocznie, to nie można skończyć?

- Oczywiście. Jest to magnes, więcej, to choroba od której wyzwolić się nie można. U prawdziwego podróżnika ciekawość świata nigdy nie wygasa, a wręcz jest pobudzana, ponieważ ciągle narasta chęć poznawania coraz to nowych miejsc. Podróże są najlepszymi uniwersytetami. Można na nich skończyć różne wydziały, choćby archeologię, politologię, geografię, językoznawstwo, religioznawstwo i historię sztuki.

Jak długo przygotowuje się Pani do podróży i jak duża jest ekipa, z którą wyrusza Pani w drogę?

- Kiedy pracowałam w redakcji miesięcznika "Kontynenty", jako dziennikarz kierujący działem Ameryki Łacińskiej, podróżowałam sama. Później razem z mężem Tonym Halikiem. Robiliśmy wtedy filmy "Pieprz i wanilia". Później z przyjaciółmi lub z biurami podróży. Kilkakrotnie nawet sama prowadziłam wyprawy. Najbardziej lubię podróżować w małej grupie, ponieważ wtedy można się wymieniać doświadczeniami, można się razem zachwycać, nawzajem sobie pomagać, a później można razem wspominać.

Zwiedziła Pani wiele miejsc naszego globu. Czuje Pani nadal uczucie niedosytu?

- Oczywiście, niedosyt ciągle tkwi we mnie i chyba nigdy się nie wyczerpie. Na szczęście jest jeszcze wiele miejsc, których nie zwiedziałam. Niedawno wróciłam z Gabonu, który jest niezwykle interesujący i zupełnie nieturystyczny. Jest tam dżungla pokrywająca 80 proc. kraju, mnóstwo zwierząt, a przede wszystkim ludzie z niezwykle ciekawymi obyczajami. We wrześniu wybieram się na Madagaskar tropem Arkadego Fiedlera. Mam nadzieję, że zobaczę nie tylko lemury, sławną aleję baobabów, ale poznam ciekawych ludzi i przywiozę stamtąd coś nowego do Muzeum Podróżników im. Tonego Halika w Toruniu - do którego serdecznie zapraszam. Mamy tam dość pokaźną ekspozycję ze zbiorów, którymi ilustrowaliśmy programy "Pieprz i wanilia". Postanowiłam, że muszę dotrzeć jeszcze w wiele miejsc, żeby ubogacić te zbiory, a przez to żeby zachęcić szczególnie młodzież do podróżowania i poznawania świata. To ważne, żeby poznawać świat, żeby porównywać go z tym, co mamy u siebie w kraju, wyciągać z tego korzyści, uczyć się szacunku dla ludzi i empatii.

Wielką sztuką jest odnalezienie piękna w prostocie, a Pani potrafi odnajdywać je bezbłędnie. Jaki jest na to sposób?

- Niejako z zawodu jestem estetką, bo jestem historykiem sztuki. Zatem mam nie tylko serce ale i oko wyczulone na piękno. Uważam, że sztuka powinna być piękna, także sztuka filmowa. Kadry powinny być wysmakowane, bo tylko wtedy kształtujemy wrażliwość odbiorców, wyczulamy ich na piękno i dobro.

Przygotowała Pani dla nas tysiące zdjęć, filmów, reportaży? Czego nie dało się w nich pokazać?

- Chyba nie ma czegoś takiego, czego nie udało mi się pokazać. Owszem, nie chciałam pokazywać tego, co brzydkie, a więc zbrodni i krwi. Razem z mężem chcieliśmy zainspirować naszych widzów do życzliwości dla świata. Staraliśmy się pokazywać świat od dobrej strony, ale nie unikaliśmy scen, na których była bieda i nieszczęścia - bo takie przecież jest życie. Dbaliśmy jednak o to, żeby nie epatować zbrodnią i przemocą.

Podróż, do której zawsze wraca Pani pamięcią?

- To podróż do Vilcabamby, ostatniej stolicy Inków. Była to podróż odkrywcza, która pozwoliła nam dotrzeć do zagubionej w dżungli ostatniej stolicy Inków, do której nie było łatwo trafić. Mój przyjaciel, nieżyjący już prof. Edmundo Guillen odnalazł w Archiwum Indiańskim w Sewili listy żołnierzy hiszpańskich, którzy brali udział w podboju Vilcabamby i opisywali trasę. Więc tropem tych listów udało nam się trafić do Vilcabamby i udowodnić, że to miejsce jest dawną stolicą Inków. Napisałam książkę na ten temat, zrobiliśmy filmy i stało się to moją przepustką do członkostwa w The Explorers Club. Ostatnie dni tej podróży przemierzaliśmy na koniach i mułach. Spadłam wtedy z konia, który ciągnął mnie kilkadziesiąt metrów z nogą w strzemieniu. Na szczęście od strony skały, a nie przepaści. Mój mąż z przerażenia nie zrobił mi wtedy zdjęcia, czego później ogromnie żałował.

Mówi się że podróże kształcą - czego Pani uczą?

- Przede wszystkim tolerancji, empatii i szacunku dla innego człowieka, dla jego przekonań, i dla jego obyczajów. Moim zdaniem najważniejsza jest tolerancja, bo inaczej świat dochodzi do niepotrzebnych konfliktów.

Wiemy, że oprócz wszystkich krajów, które Pani zwiedziła - tych bliskich i dalekich, kocha pani także nasze Polskie Bieszczady. Czym zasłużyły sobie na to?

- Przede wszystkim przyrodą, która jest tam jeszcze dzika. Bieszczady są piękne. Widać z nich Ukrainę, Słowację, a czasami nawet Taty. Szczególnie zapraszam do odwiedzenia ich jesienią, kiedy złocą się jawory a buki czerwienią... A w zimie, nawet jeśli wszędzie jest plucha, to tam jest słońce i śnieg. Tam też właśnie spędzam zawsze Święta Bożego Narodzenia i Wielkanocy. Jestem honorowym obywatelem Ustrzyk Górnych, mieszkam w Hotelu Górskim - tam mam pokój z widokiem na Połoninę Caryńską.

Z powodu odbytych tak licznych podróży ma Pani trochę pewnie "podzielone serce". W której części świata mieszka jego największy "kawałek"?

- Niewątpliwe w Bieszczadach. Choć lubię także Międzylesie, miejsce, w którym mieszkam - jest to moje miejsce na ziemi. Wyjeżdżam chętnie, ale powracam z jeszcze większą ochotą. A tak naprawdę to cała Polska jest piękna. Dlatego zachęcam moich czytelników aby ją zwiedzali. Polska pełna jest fantastycznych regionów, zabytków oraz ludzi z pasją. Teraz w lecie szczególnie namawiam do wędrowania po różnych szlakach, a to po szlaku Piastowskim, godnym pielgrzymki narodowej, a to po najdłuższym pasku Polski czyli Półwyspie Helskim, a to po szlaku tatarskim z meczetami w Bohonikach i Kruszynianach. Warto też zajrzeć do Puszczy Białowieskiej. Oczywiście zapraszam na Dolny Śląsk, na którym jest więcej pałaców i zamków niż nad Loarą. Polecałabym także szlak architektury drewnianej, kościoły i cerkiewki pełne starych, pięknych polichromii. Warto także zajrzeć do Torunia. To przepiękne miasto, zachowało swoją substancje średniowieczną, w rozplanowaniu ulic przepiękne stare kamieniczki, a także najpiękniejszy ratusz gotycki na świecie. Polskę naprawdę warto zwiedzać!

W swoim albumie "Uśmiech świata" przekonuje nas Pani, że ziemia jest planetą ludzi uśmiechniętych, a przecież w swoich podróżach niemal dotykała Pani cierpienia i niesprawiedliwości. Zatem dlaczego uśmiech?

- Uśmiech to najlepszy język międzynarodowy, najkrótsza droga do serca i najpiękniejszy podarunek. Dając uśmiech dajemy tak wiele i nie tracimy nic. Poza tym uśmiech przypomina nam starą zasadę, że najważniejsze jest: BYĆ, a nie: mieć. Staram się więc promować uśmiech. Oprócz albumu, o którym mowa, przygotowałam także wystawę pt.: "Uśmiech świata". Odwiedziła ona już wiele miast Polski. Jest to wystawa plenerowa, ale i w takim mniejszym formacie, powędrowała do galerii i muzeów. Uważam, że Polacy za mało się uśmiechają, chciałam więc im to zaproponować, pokazując że w krajach biednych, zwłaszcza w Azji południowo-wschodniej ten uśmiech częściej gości na twarzach jej mieszkańców.

Życie każdego z nas, to wielka podróż - w jednym kierunku, choć różnymi "środkami". Jak iść przez nie, żeby nie zabłądzić i nie przegapić piękna świata?

- Myślę, że należy iść prosto. Trzeba być szczerym, otwartym na ludzi i na świat, na jego urodę ale i na jego bolączki, żeby im zapobiec.

[http://fakty.interia.pl]
Reblog this post [with Zemanta]

Podróże kulinarne - Słowenia. Pijana świnia, gibka sarna

0 komentarze

Smoke over AlaskaImage by drurydrama via Flickr

Ten niewielki kraj oferuje ponad 1200 narodowych specjałów kulinarnych

W dawnych czasach na ziemiach obecnej Słowenii co innego jadało się na plebanii, w wojsku czy wśród wiejskich najmitów. Także regiony i mniejszości narodowe miały (i mają) swoją specyfikę. Pierwsza książka kucharska w języku słoweńskim "Kuharske bukve" ukazała się dokładnie 210 lat temu. Tłumaczenia z niemieckiego dokonał wydawca Valentin Vodnik, ksiądz, poeta, filozof i wielbiciel dobrego jedzenia. Zawiera receptury ponad 300 dań, a także rady kucharskie, opisy naczyń i produktów.

***

Na Nizinie Panońskiej i na Istrii znakomicie dojrzewa pršut - suszona na wietrze wieprzowa szynka (przypomina włoskie prosciutto). Golonki, sznycle, placki ziemniaczane czy jabłkowy strudel dominują wzdłuż granicy z Austrią. Okolica Murskiej Soboty słynie z gulaszowej zupy, bograczy, tłustych naleśników, rybnych polewek i ostrej czereśniowej papryczki dodawanej prawie do wszystkiego. Królową wypieków jest gibanica - cienkie warstwy ciasta kilka razy przekładane nadzieniem z maku, orzechów włoskich, jabłek i sera (prekmurska gibanica i szynka zdobyły certyfikat produktu regionalnego UE). Bela Krajina i Primorska szczycą się tysiącletnią tradycją przygotowywania baraniny i mięsa koziego.

Jako wyjątkowo treściwą odebrałem kuchnię z Gorenjskiej Doliny. Przygotowywana tam prata to kilogram rozdrobnionej głowizny, wymieszanej z kawałkami białego chleba, garścią czosnku, skrojoną wielką cebulą, pietruszką i przyprawami. Masę uzupełnia się jeszcze 25 jajami i wieprzowym tłuszczem. Upieczony w foremce specjał kroi się potem jak chleb (trzy plastry to całodzienny posiłek). Z okolic Gorenja zapamiętam też intrygujące nazwy: pijana świnia, pijana baba, gibka sarna. W Idriji smakowały mi žlikrofi - maleńkie pierożki z rozmaitym nadzieniem. Briško ujęło mnie pulchną, złocistą polentą okraszoną kawałkami podsmażonej domowej kiełbasy. Wielkie pierogi wypełnione farszem z aromatycznych żeberek (budle) popijałem czerwonym wytrawnym winem w Posoeju. Istria to ryby, owoce morza, zupa z kałamarnicy, trufle i nalewki ze zbieranych tu owoców.

***

Z maleńkim regionem Prekmurje kojarzą mi się mączne dania, dużo pieczywa, tłuste ciasta, smalec, gulasz, czereśniowe destylaty i białe wina. Kawałek ziemi wciśnięty między Austrię, Węgry i Chorwację od reszty kraju oddziela rzeka Mura, lewy dopływ Drawy. Prawie tysiącletnia zależność od Węgier ukształtowała odrębność regionu trwającą do dziś. Tu ludzie zawsze ubierali się inaczej niż w głębi kraju, mówili nieco innym językiem i co innego kładli na stół. Jeszcze na początku XX w. panowała tu bieda. Na przednówku jadano żołędzie, liście mniszka, brukiew i pokrzywę.

Trwający od II wojny światowej cywilizacyjny awans Słowenii widać także w kuchni. Dziś wszystkich, nawet na co dzień, stać na pogacze, gundel palacsinta, bogracz, perkelt, leczo i torcik Sachera. Jada się tutaj nie tylko dania typowe dla tradycji węgierskich sąsiadów. Modne staje się prowadzenie kuchni uniwersalnej, pełnej różnorodności i nowinek ze świata.

Z Prekmurja pochodzi najbardziej znana gibanica (produkt regionalny chroniony certyfikatem UE), ciasto dość pracochłonne, bogate w składniki i bardzo kaloryczne.

Najpierw robimy (lub kupujemy gotowe) ciasto francuskie, a następnie przygotowujemy cztery różne nadzienia do przełożenia warstw: makowe (szklankę maku zalanego gorącym mlekiem mielemy, dodajemy trzy łyżki cukru lub miodu, jajko, słodką śmietanę i szczyptę wanilii), serowe (dwie kostki homogenizowanego sera ucieramy z czterema łyżkami cukru, jajkiem i słodką śmietanką, dodając rodzynki i budyń śmietankowy w proszku), orzechowe (szklankę zmielonych orzechów włoskich mieszamy z czterema łyżkami miodu, cukrem waniliowym i szczyptą cynamonu, dodając pół szklanki mleka), jabłkowe (pół kg obranych i pokrojonych w cienkie plastry jabłek gotujemy ok. 10 min z czterema łyżkami cukru lub miodu, startą skórką z jednej cytryny i szczyptą cynamonu).

Po upieczeniu ciasta francuskiego, na wystudzony spód kładziemy nadzienie makowe, przykrywamy płatem ciasta i smarujemy roztopionym masłem - tak samo robimy z kolejnymi nadzieniami, wierzchni płat ciasta polewamy połową szklanki śmietany. Pieczemy ok. godziny w temperaturze 170 st. C.

***

Kilka dni warto spędzić w dolinie Vipavy, kameralnym zakątku słoweńskiej prowincji - godzina jazdy z Lublany w kierunku południowo-zachodnim. Vipavski ser twardy, pikantna jota (suszona w słońcu szynka) i orzechowa struklja zawsze będą mi ją przypominać. Od kwietnia do listopada bez przerwy można tu coś smacznego wykopać, ściąć, zebrać, zerwać i rozłupać. Warunki dojrzewania winogron są podobne do tych w Burgundii i Toskanii. Merlot, cabernet, chardonnay, a obok nich rodzime szczepy: zelen, malvasia, rebula. Ponoć już za czasów Napoleona Francuzi znali i cenili tutejsze dionizjaki. Vipavska Winna Droga liczy ponad 50 winnic, farm, gospodarstw agroturystycznych i piwnic. Niektóre rody zajmują się produkcją win od ponad dwustu lat. Degustując je można też skorzystać z domowej kuchni, wynająć rowery czy konie wierzchowe, a dzieci wysłać na place zabaw. Już za ok. 30 euro od osoby na dobę zjemy dwa posiłki, skosztujemy kilku gatunków win i nalewek oraz zanocujemy.

[http://wyborcza.pl]

Reblog this post [with Zemanta]

Matki wysyłają do premiera pocztówki z wakacji

0 komentarze

Toronto rowing teamImage via Wikipedia

Rodzice niepełnosprawnych dzieci zasypują premiera pocztówkami z wakacji. Wysyłają je ze swoich domów, w których co roku spędzają lato, bo nie stać ich na żaden wyjazd

Sebastian ma osiem lat i wszystko rozumie, chociaż w rozmowie z obcymi mówi tylko tak albo nie. Gdyby władał dłonią, sam wypisałby tę kartkę z Dąbrowy Górniczej do rządu. Pocztówka z wakacji do premiera oraz ministrów od finansów, gospodarki i polityki społecznej to akcja Forum Rodziców Dzieci Niepełnosprawnych "Razem Możemy Więcej". Właściwie matek, bo to one najczęściej rezygnują z pracy, gdy rodzi się dziecko wymagające stałej, długotrwałej opieki. Mają szczęście, gdy ojciec dziecka nie ucieknie i gdy zarabia dobrze. Pocztówki wysyłają z domu, gdzie spędzają każde wakacje.

Marzena Malinowska pracowała zawodowo, zajmowała się zarządzaniem i marketingiem. Dzisiaj brakuje jej pracy, kontaktów z ludźmi, spokojnego myślenia o emeryturze. Praca nie przeszkadzała jej w wychowaniu Moniki, która ma dzisiaj 16 lat, bo córka była zdrowa. Urlopy spędzała z córką i mężem nad morzem albo w górach.

Sebastian zaraz po urodzeniu przeszedł sepsę, która odbiła się porażeniem mózgowym. Uczy się w ośrodku szkolno-wychowawczym, żeby nie tracić kontaktu z rówieśnikami. Intelektualnie rozwija się na poziomie zdrowych rówieśników, ale fizycznie nie jest samodzielny. Życie Marzeny zmieniło się przez to diametralnie. Z pracą koniec, bo syna trzeba myć, karmić, przewijać, uczyć chodzić, siedzieć, mówić, przełykać, prawidłowo oddychać. Żaden pracodawca nie dałby jej 50 dni urlopu rocznie, żeby mogła pojechać z Sebastianem na trzy turnusy rehabilitacyjne. Te turnusy to teraz jedyne wyjazdy Marzeny. Na jeden jeździ z mężem, żeby mogli pobyć razem. Córka odpoczywa osobno.

Na wspólne wakacje Malinowskich nie stać. Od państwa nie dostają nawet wystarczającej ilości pampersów dla Sebastiana. Na urządzenie do nauki chodzenia dostali 60 procent dofinansowania, ale 10 tys. zł reszty musieli znaleźć sami. Na specjalny rower za 1700 zł nie dostali nic.

Rodzicowi, który nie może pracować ze względu na opiekę nad chorym dzieckiem, przysługuje świadczenie pielęgnacyjne. Tak jakby pensja, bo wraz ze składką emerytalno-rentową. Ale trzy razy niższa od najniższej krajowej - wynosi 420 zł. W dodatku jej przyznanie zależy od dochodu na osobę w rodzinie, który nie może być większy niż 583 zł. Malinowscy przekraczają ten próg o 60 zł.

Rodzice z forum.razem-mozemy-wiecej.com.pl czują się zmuszani do ubóstwa. Domagają się reformy: zniesienia kryterium dochodowego i podniesienia wysokości świadczenia do 52 proc. brutto minimalnego wynagrodzenia. Wspiera ich w tym poseł Marek Plura. - Ale rząd odmawia, zasłaniając się kryzysem - mówi Marzena.

Matki prosiły premiera o spotkanie - bezskutecznie. Dlatego zasypały go pocztówkami. Poskutkowało - rząd obiecuje podnieść świadczenia o 100 zł. Dla matek to za mało. Na 9 września planują marsz milczenia i pikietę pod kancelarią prezesa Rady Ministrów. Pojadą bez dzieci, żeby ich nie męczyć. Przejdą Alejami Ujazdowskimi z pustymi wózkami.

- Powtarzają nam, że wychowanie dzieci to obowiązek rodziców. Ale tu nie chodzi tylko o wychowanie Sebastiana. Moniki w jego wieku już nie musiałam tak pielęgnować, sama jadła, myła się, chodziła do szkoły, odrabiała lekcje, wychodziła na podwórko. Ja jeszcze nie mam najgorzej. Znam matki, które cewnikują, odsysają, respirują, robią iniekcje dożylne, są pielęgniarkami dla swoich dzieci. Chcemy, żeby nasze dzieci stały się jak najbardziej samodzielne i nie były obciążeniem dla państwa. Niepełnosprawne dziecko w domu opieki społecznej kosztuje średnio 4 tys. zł - mówi Marzena.

[http://miasta.gazeta.pl]

Reblog this post [with Zemanta]