Samolot z Londynu miał wylądować w czwartek na łódzkim lotnisku przed godz. 15.
Pilot dwukrotnie okrążył pas startowy, po czym podniósł maszynę i odleciał w kierunku Katowic. Powód: poważna awaria, która sparaliżowała w czwartek łódzkie lotnisko. Zepsuł się ILS, czyli radiowy system nawigacyjny wspomagający lądowanie samolotu w warunkach ograniczonej widzialności i niskiego zachmurzenia.
- Pogoda była bardzo dobra, brak mgły, odpowiedni pułap chmur. Ale w sytuacji, gdy nie działał ILS, decyzja o lądowaniu należała do pilota samolotu Ryanaira. Kapitan wolał polecieć do Katowic - mówi Katarzyna Dobrowolska, rzeczniczka portu im. Reymonta w Łodzi.
Na pokładzie było 173 osób, w tym trójka niemowląt. Z Katowic odebrały ich dwa specjalnie podstawione autokary. Do Łodzi wyjechali dopiero o 17.30. Podróż trwała 4 godziny.
Tymczasem w Łodzi kłębił się tłum oczekujący na przylot bliskich a także 178-osobowa grupa podróżnych, którzy tym samym samolotem o 15.20 mieli polecieć do Londynu. Gdy okazało się, że lotu z Łodzi nie będzie, część z nich przebukowała bilety i jeszcze wczoraj o godzinie 22.30 odleciała na Wyspy z Wrocławia. Część poleci dziś po południu z Poznania. Duża grupa zrezygnowała z lotu, odbierając w kasie pieniądze.
Co dalej? Wygląda na to, że awaria ILS jest bardzo poważna. Nikt z łódzkiego portu nie chciał podawać wczoraj szczegółów. Wiadomo jednak, że specjaliści zostaną ściągnięci aż ze stolicy. - ILS należy do Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej. Agencja ma swój oddział w Łodzi, ale najwyraźniej awaria tak duża, że uznano, iż musi się nią zająć ekipa z Warszawy - dodaje Katarzyna Dobrowolska.
W piątek o godzinie 9.05 na łódzkim lotnisku powinien wylądować samolot z Warszawy do Wiednia. Później 10.05 lądować powinien salolot z Wiednia do Warszawy. Z kolei o godz. 15 spodziewany jest rejs z Londynu. Tylko od decyzji pilotów będzie zależało, czy zechcą lądować bez systemu naprowadzania.
0 komentarze:
Prześlij komentarz